Koncert Myslovitz :)
Komentarze: 4
Dawno nie pisałam, już 4 września, ponad miesiąc nieużywania sztoki do włosów hihihi :) Nowy rok szkolny – tak średnio mi się rozpoczął, i cos, czemu poświecę chyba większą cześć dzisiejszej notki – koncert MYSLOVITZ :)
Wszystko mialo się zacząć o 16 w Mysłowicach, a samo Myslovitz (+ goście) mieli grac od 21 :) My z dziewczynami miałyśmy pociąg z Krakowa o 13 :) . Ja miałam rozpoczęcie roku o 11, a wcześniej o 10 mszę… Więc miałam nadzieję, że może się wyrobie ;) Niestety okazalo się że o 13 mamy pisac jakies tam testy kwalifikujące nas do grup zaawansowania z języuka :P No to sobie myślę świetnie … Ale ciągle miałam nadzieję, ze może uda mi się jakoś przesunąć termin tego testu, lub coś w tym stylu… Przez cale spotkanie z wychowawca więc strasznie się niecierpliwiłam, stukałam sobie bucikiem w podłogę, bawiłam się paskiem od torebki i w ogóle nie zwracałam uwagi na to co mówi ;) Patrzyłam po ludziach i sobie myślałam, ze nie wiem jak ja wytrzymam tu 3 lata : Klasa 35 osób, 26 dziewczyn i 9 chłopaków.. To źle :P Nie lubię kiedy są takie ‘babskie’ klasy bo dziewczyny ciągle się kłócą o jakieś pierdoły, typu pożrą się o faceta, lub o to, że ktoś tam ma taki sam ciuch :/ Na dodatek siadła ze mną jakaś taka dziewczyna, w ogóle się nie przedstawiła ani nic, ja cos tam gadam do niej, a ona odpowiada półsłówkami, później przestałam zwracać na nią uwagę… Ale tak patrzę z boku na notesik, który miała, i tak: zapisywała wszystko, co wychowawca mówił na temat szkoły, a potem kiedy się rozgadał na jakiś tam inny temat zobaczyłam NOTATKI Z ANGIELSKIEGO (!), najważniejsze rzeczy podkreślone kolorowym flamastrem, ba, jakby tego było mało, ta dziewczyna się wtedy UCZYŁA …. No to mnie kompletnie zagięło :/ … Kiedy skończyło się spotkanie z wychowawca było już kilka minut przed pierwszą, więc na pociąg już bym raczej nie zdążyła, ale był jakiś autobus trochę po pierwszej, więc nadzieja nie umarła :P Idę do tego wychowawcy i pytam, czy może mogę przełożyć ten test, bo dzisiaj ABSOLUTNIE KOMPLETNIE I NIEODWOŁALNIE zostać nie mogę … On powiedział, że jeśli nie mogę, to pewnie da się coś zrobić, bo na siłę mnie trzymać nie mogą, ale żebym się spytała jakiejś nauczycielki, która mnie miała na owym teście pilnować. No dobra, ja się ucieszyłam, że może jeszcze cos się uda zdziałać, lecę do tej kobity i pytam czy dałoby się przełożyć… Ona mówi, że pewnie tak, ale żebym się spytała pani dyrektor od języków (?), powinna być na drugim piętrze… Lecę na to drugie piętro jak głupia w tych pieprznych obcasach, wpadam do gabinetu pani dyrektor od języków i pytam czy mogę przełożyć bo nie mogę dzisiaj zostać etc. A ona tak patrzy na mnie i w jednej chwili z gębą: „Skoro nie masz czasu, to trzeba było inną szkołę wybrać ble ble ble , ble ble ble …” . Normalnie mną zagotowało, odwróciłam się na pięcie (na obcasie buhahaha ;)) powiedziałam w sposób dosyć niegrzeczny „dowiedzenia” i już mnie nie było … Wkurzona byłam jak cholera !!!! Lecę do tej sali w której miałam pisać, reszta już zaczęła, biorę stołek, siadam przy parapecie, rozwiązałam ten test i wyszłam po dwudziestu minutach niespełna chyba, sama nie wiem co ja tam mogłam popisać … ;) Zobaczymy :P W każdym razie wychodzę z tej sali, ide sobie po schodach, pisze smska do taty, i proszę spotykam panią dyrektor od języków :P Cos tam mnie pyta, ja odpowiedziałam, i znowu już mnie nie było ;) Kurde, chyba mnie zapamięta … :/ Ni ci, w każdym razie oczywiście na pociąg ani na ten autobus już bym nie zdążyła, więc mój tatuś się zlitował i zawiózł mnie do Mysłowic !!!!!!!!!!!!!!!! Normalnie byłam pełna podziwu dla niego :P nigdy bym się nie spodziewała, że mnie zawiezie, b miał po nas przyjechać ;) W każdym razie dojechaliśmy, poszłam do Biedronki (kupić sobie jakieś jedzenie, bo poza jogurtem i jakąś kromką na śniadanie nic nie jadłam, a już była pora raczej obiadowa :P – czułam się tam jak w innym świecie, normalnie nic takiego „normalnego” się nie dało znaleźć ;P W końcu kupiłam sobie jakaś wodę i wyczaiłam pod koniec snikersa, który chyba jako jedyny reprezentował jakąś renomowana firmę spożywczą;)) . Później poszłam już w stronę kąpieliska Słupna, gdzie miały na mnie czekać dziewczyny. Znalazłam się z nimi, wszystko pięknie, jak zwykle byłyśmy pod samymi barierkami, no i czekamy :) Poznałyśmy jakieś tam miejscowe dziewczyny, które opowiadały nam różne rzeczy o chłopakach z Myslovitz (w końcu mieszkają w tym samym mieście, wiec czasami ich zapewne widują, na dodatek tata jednej z nich gdzieś tam pracuje tak, że może im załatwiać jakieś vipowskie bilety itp. więc miały co opowiadać ;)), kupiłyśmy sobie jubileuszowe koszulki i akurat zaczęły się o 16 supporty :) Najpierw występował zespół Lili Marlene – powiem szczerze pozytywnie mnie zaskoczył ;) Pierwszy raz o nich i ich słyszałam, ale strasznie mi się podobali :) Wokalista zachowywał się podobnie do wokalisty z Razorlight, poza tym miał fenomenalny wokal, no i ogólnie grali świetnie, kiedy wydadzą płytę, NA PEWNO jakoś ja zdobędę :)
Później grali Delonsi, powiem szczerze, ze nawet nie zauważyłam kiedy zaczęli, i czasami podczas niektórych numerów stałam tyłem do sceny i nie widziałam potrzeby odwracać się przodem : Nie zrozumcie mnie źle – ja rozumiem, że wokalistą jest Marek Jałowiecki i gdyby nie on, Myslovitz mogło by nawet nie być, no ale Delonsi raczej tak smętnie grają : Jedna piosenka zaledwie była fajna :P
Po Delonsach w każdym razie na scenę wszedł zespół Penny Lane, nowy zespół (nie wydal jeszcze płyty, ale materiał już nagrany ;)) złożony ze znanych już muzyków z Myslovitz (Lala), Negatywu (Mietal i Afgan) i Avalange (? – szczerze mówiąc, pierwsze slyszę ;)) W każdym razie tez byli świetni !!!!!!!!!!!! Przeszli moje największe oczekiwania ;P 3 wokale – Mietala, tego w czerwonym i Lali, na dodatek świetna muzyka :) Jestem pewna, że w październiku, kiedy ukaże się ich płyta, polecę prosto do Empiku :) Pod koniec ich występu Lala wyszedl zza perkusji, poszedł od Mietala i razem śpiewali do mikrofonu, i tak się świetni kiwali … Boże, jak my się wszyscy śmialiśmy :D Próbowałam zrobić jakieś zdjęcia, ale tak się trzęsłam (ze śmiechu), ze nie mogłam prosto utrzymać aparatu, co z reszta widać :)
Po Penny Lane wszedl Negatyw, wstyd się przyznać, ale słyszałam ich po raz pierwszy (bo o nich slyszałam dużo ;)). No i oczywiście też byli znakomici :)
Po supportach miała się odbyć licytacja obrazów, a kasa miała powędrować do jakichś fundacji (już dokładnie nie pamiętam, wiem na pewno, ze część miało pójść do Choice to Choose, a część dla hospicjum, ale reszty nie pamiętam ;)) dlatego właśnie zaproszono jakichś VIPów i nawet mieli osobny sektor ;) Zlicytowali te obrazy, a potem na scenie zaczęła się montować Orkiestra Dęta z Mysłowic. Zagrali „Z twarzą Marylin Monroe” – dziwne uczucie ;) Na początku było fajnie, fajnie, oryginalnie, śmiesznie itd., wszyscy ludzie śpiewali, a oni grali, tylko że kiedy piąty raz zaczęli powtarzać to samo, zrobiło się nudno : Potem zagrali „sto lat’ więc wszyscy ludzie ryczeli z nimi, a w końcu się rozmontowali ;) Następnie na scene wyszl;i chłopcy z Myslovitz, oczywiście jeszcze raz odspiewalismy im „Sto lat”, wszedl prezydent miasta i wręczył im tytuły honorowych obywatelow miasta, oni mieli sztuczne ognie i w ogole było super :) W koncu podchodzili do mikrofonów, i dziekowali komu popadnie – mamusi itd. ;) Kiedy Rojek był przy mikrofonie, zastanawiał się tal „I kogo by tu jeszcze…” A ja krzyczę ‘MNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!’ i ręka w gorę ,drugą trzymałam aparat ;)… Ale wiele ludzi tak zrobiło :P On się usmiechnął i mówi „I ciebie! i ciebie! i ciebie! I was wszystkich !!!!” , z tym że to pierwsze „i ciebie” było gdzieś tak w okolice, w których my stałyśmy, ale pewnie nie do mnie, ale mimo wszystko fajnie było :) Później zaczął pozdrawiać miasta, i kiedy doszedł do Krakowa, to my trzy w ryyyyyk hihihi :)
Potem rozpoczęła się właściwa część koncert – jednego z najlepszych, na jakich byłam w życiu … Było niesamowicie, chłopcy dawali z siebie wszystko, na dodatek o ile zazwyczaj na koncertach nie mówią zbyt dużo, tego dnia Rojas nadrobił za cale 10 lat – opowiadał różne historyjki z przeszłości Myslovitz, robił to pięknie, jak tylko on to potrafi relacjonować :) Ehhh było wspaniale :) Zagrali aż 27 utworów, więc koncert był wyjątkowo długi :) Grali numery chronologicznie – w kolejności albumami ;) Zaprosili świetnych gości, każdego z nich świetnie przedstawiając – na początku była Ania Dąbrowska, która zaśpiewała „Maj”,
później dwa utwory tylko Myslovitz, w kolejnych trzech wspomagał ich Andrzej Smolik przy instrumentach,
a „Good Day My Angel” zaśpiewał John Porter (wersja podobna do tej Iana Harrisa, brakowało ‘góry’ Artka, ale i tak było super :)),
następnie „Zgon” z Kasia Nosowoską z HEY (wyszło super :P),
znowu dwa razy Myslovitz solo ;), potem Sidney Polak i „To nie był film”,
Raz Dwa Trzy przy „Dlugości Dźwięku Samotności’ – z gitarą akustyczna, nie powiem, ciekawie im to wyszło ;),
później okazało się że wśród widzów (a w zasadzie VIPów chyba :P) jest Dudek (!!!), który jest ponoć wielkim fanem Myslovitz, Jurek zostal zaproszony na scenę i dostał od chłopaków koszulkę z numerkiem „10” hihih :)
Myslovitz zagrali „my” i „Chłopców” po czym wyszedł Tomek Makowiecki do „Dla Ciebie” (ależ się Artek uśmiechał i cieszył podczas tego utworu :) No ale Tomek był fenomenalny :P ).
Kolejnym gościem był Marek Jałowiecki z Delonsow, który śpiewał razem z Myslo „O Peggy Brown”, z reszta to on był autorem muzyki do tego utworu. Marek pogubil się trochę w tekście, Artek mu podsuwał nogą kartkę z tekstem, leżącą na podłodze, ale w końcu zaśpiewał pierwotna wersję – taką, która kiedyś wykonywał razem z Generalem Stillwelem:)
Edyta Bartosiewicz zaśpiewała „Chciał(a)bym umrzeć z miłości’ < na koniec dodała: „Ja też chciałabym umrzeć z miłości”, Rojek: „A kto by nie chciał?!”>.
„Kraków” niestety był bez marka Grechuty, który się ponoć rozchorował, ale i tak zagrali ten numer super !!!! Ostatnim gościem był Leszek Możdżer, który towarzyszył im przy „Życie to surfing” i „Mickey’m” – powiem tyle – oba numery wyszły KAPITALNIE !!!!!!!!!!!! Przy Mickeym kompletnie odleciałam :) Nie obchodziło mnie nic, co działo się obok…. Czy ktoś mi wbija łokcie w żebra, czy barierka się przesuwa, czy ktoś mnie kopie – to wszystko było nieistotne, jakby za szybą, bo tam i wtedy dla mnie była tylko muzyka, te dźwięki, te światła… Rozpłynęłam się… Ktokolwiek z was choć raz słyszał Mickey’ego na pewno go pokochał, to teraz sobie wyobraźcie te gitarki w połączeniu z FORTEPIANEM … Po prostu MAGIA …
Po tym utworze zeszli ze sceny, że niby to już koniec, ale zaczęliśmy wołać o bisy – wiadomo ;). Wyszli i zagrali. Świetnie :) Artek pyta ‘A co chcecie???”. W końcu zaczęli od „James, radiogłowi i żuk z rewolwerem jada do nikąd”, a jako drugi utwór zagrali „Myszy i ludzie” – jedną z moich najbardziej ukochanych piosenek… Myślcie sobie o mnie co tam chcecie – to było tak piękne, że się poryczałam …Majstersztyk nad majstersztykiem. Ta solówka Wojtka, ta perkusja Lali… Ten wokal Artka … Nie do opisania. A na koniec numer – jak powiedział Rojek – przygotowany tylko w 50% - caly myk polegał na tym, że… lala i Artur zamienili się miejscami – Lala dorwał mikrofon, a Rojek siadł za perkusją :) Było super !!!!!!!!!!! Tym oto sposobem wykonali ‘Historię jednej znajomosci’ , Lala siadł sobie tak boczkiem na scenie, Artek delikatnie uderzał w perkusje :P Później Wojtek zaczął przedstawiać cały zespół… Po chwili dołączył się do niego Artek i zaśpiewali razem „A teraz idziemy na jednego, a teraz idziemy wodke pić” (lol ;)) Zanim zeszli, objęli się wszyscy wspólnie i kłaniali się publiczności, ludzie wiwatowali … Potem zniknęli … Koncert się skończył. Absolutnie i bezsprzecznie piękny koncert. Wspaniały. Genialny. Nie znajduję słów, żeby go opisać. Było bosko :) Po koncercie miałam ciarki na całym ciele przez ponad pół godziny. Nogi jak z waty, ręce mi się trzęsły, nogi mi się trzęsły, cała się trzęsłam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, co robię. Wszystko, co mnie martwiło, zrobiło się nagle nieważne. I to wszech ogarniające uczucie szczęścia, zatykające od środka. Ludzie, życzę Wam wszystkim, żebyście coś takiego przeżyli :) Z resztą obejrzyjcie sobie – w piątek na TVP2 będzie ponoć relacja z koncertu – i wypatrujcie czegoś takiego małego zielonego w dredkach bo to ja :D Stalam nad takim rozwieszonym transparentem na barierce, przez jakieś dziewczyny o treści „Dziewczyny z Żor kochaja Myslovitz” :P Blagam wczujcie się w klimat, który tam panował :) Bo było … ehh… no… k..wa… WSPANIALE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A na samym początku koncertu, przestrzeń pomiędzy barierkami, a sceną wypełnili ludzie, z plakietkami „VIP” :P Ja miałam aparat i próbowałam robić jakieś zdjęcia, ale wiecie jak to jest, ludzie skaczą i za bardzo nie ma jak : Poprosiłyśmy więc jakiegoś faceta, który stał przed nami (był z tych całych Vipów), czy nie mógł by robić naszym aparatem zdjęć. Popatrzył się na nas nieco dziwnie, ale się zgodził :P Robił zdjęcia przez cały koncert !!!!!!!!!!!!! Wyszło z całego dnia prawie 200 ;) A pod koniec koncertu facet mi daje wizytówkę z adresem mailowym, żebym mu wysłała, patrzymy potem na ten adres, a to chyba dziennikarz Trybuny Śląskiej, wcześniej Gazety Wyborczej ;) Byłyśmy w małym szoku :P Nie wiem co prawda, jak ja wyśle te zdjęcia, bo zajmują hihih prawie 70 MB :P
Wróciłyśmy w szoku do domu, a na następny dzień do szkoły … Dobrze że miałam na 9 ;) Ale i tak spałam tylko 5 godzin :P Tylko ze kurde warto było ;) O szkole nie chce mi się teraz pisać, powiem tyle, ze jak na razie klasa średnia, zobaczymy jak to później będzie :
Ehhh koncert był BOSKI !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)
Wow ale mi dlugaśna notka wyszła :P:P:P
Heh..Ja też chcę na jakiś koncert...:(. Buziak!:*
Dodaj komentarz