Bez tytułu
Komentarze: 2
a mnie wakacje zaczęły się tydzień wcześniej, ha!
Był wyjazd szkolny - nad Biebrzę. Połowa na kajakach, połowa na oglądanie ptaków. Codziennie nocleg w innym miejscu. Pod namiotem, na sianie w stodole. Brak porządnego umyia się przez tydzień. Jedzenie - niezbędne minimum i ciągle ten paprykarz szczeciński... Ogromne plecaki ciągle noszone w straaaszny upał. W grę wchodziło wstawanie o 2:30, siedmiogodzinny marsz bez śniadania, przeskakiwanie rowów melioracyjnych i gubienie drogi w największym upale, a bez mililitra wody na całą grupę. Wszystko mokre, wszystko śmierdzi. Byliśmy zmęczeni, padnięci, wykończeni, obolali, poobcierani i poranieni.
I wiecie co? Chyba nigdy dotąd się tak dobrze nie bawiłam :)