"Jak szukac mam dróg i jak dotrzeć do celu..."...
Komentarze: 5
Przed wczoraj wróciłam z trzydniowej wycieczki z moją klasą… Było fantastycznie (miałam napisać, ze było mega-fantastycznie, ale nie zrobię tego ze względu na Mokę, która pewnie i tak nie przeczyta mojej notki, no ale to przemilczę :P)
Nasze nauczycielki chyba postawiły sobie za cel maksymalnie nas wymęczyć, i z przykrością musze stwierdzić, że im się to udało :) W pierwszy dzień łaziliśmy 6 godzin w strasznym upale :P Najpierw szliśmy potokiem (serio :P ) i skakaliśmy po jakichś kamieniach, kłodach, drzewach, śliskich metalowych stopniach, trzymając się łańcuchów, pionowych drabinkach przy wodospadzie, normalnie miodzio :P Jestem z siebie dumna, że wyszłam po tych drabinkach, mając na uwadze mój lęk wysokości :P Ale nogi mi się trzęsły jak nie wiem :) W zasadzie nie było osoby, która miałaby suche buty :) Wyglądaliśmy jak dzieci wojny po prostu: brudni, mokrzy do kolan, zmęczeni i spoceni :P W końcu doszliśmy do jakiegoś schroniska… Rzuciliśmy się od razu biegiem do ubikacji J Trzeba było to zobaczyć serio :P Niestety ubikacja była zamknięta na klucz, którego szukaliśmy później chyba z pół godziny :) No ale w końcu się znalazł :P Później wracaliśmy lasem, ale wycieńczeni byliśmy naprawdę na maksa :) Drugiego dnia łaziliśmy głownie po lesie, wzdłuż rzeki… Byliśmy nad taką przepaścią, widoczki były świetne, ale już na metr od zbocza przepaści strach było się ruszyć :P Później chodziliśmy wyżej już wspomnianymi metalowymi śliskimi stopniami, wspierając się gdzieniegdzie łańcuchami nad rzeką :) Gośce raz prawie by bluza spadła do tej rzeki hehe :) A żeby było śmieszniej to na dodatek nie była jej bluza :P No ale na szczęście w porę się zorientowała i złapała :P W ogóle drugi dzień był jakoś prostszy ;) Trzeciego znowu łaziliśmy po strumyku, ale tym razem innym i krócej, więc nie wszyscy się zamoczyli… Niestety Ania była w tych, którzy jednak wpadli do wody, bo testowała stabilność pewnej kłody ;) Później chodziłam już tylko po kamieniach :P Byliśmy też tego dnia w jakiejś jaskini, której nazwy nie pamiętam i nad jakimś superowym jeziorem, którego nie było w ogóle widać bo akurat była mgła :) Jak pech to pech :P
Ale za to wieczorami nam odbijało :P W pierwszy dzień urządziłyśmy sobie nurkowanie heheh :) To trzeba było widzieć serio :P Ania też robiła fikołki na łóżkach, poturbowała przy tym koleżanki (sorry Gośka :P), ale przynajmniej było śmiesznie :P Później rozgadałyśmy się na różne dziwne śmieszne tematy, ale w końcu zasnęłyśmy :) Drugiego dnia po obiadokolacji, która jedliśmy w restauracji (była pycha ;)) dostaliśmy czas wolny do 22 i mogliśmy sobie robić co chcieliśmy :) My we trzy (ja, Moka i Gocha) postanowiłyśmy przejść się po tym miasteczku :P I tak chodzimy, chodzimy, a tam w pewnym momencie mijałyśmy ławkę na której siedzieli jacyś faceci i jeden szczerbaty tubylec szpanował telefonem z aparatem, robiąc każdej przechodzącej dziewczynie zdjęcie :P Trafiło na Mokę hehehe :) Świetną miała minkę :P A później wybrałam się z Gośka i Aga do zamkniętego sklepu i po drodze trochę nam odbiło :) Gosia przytulała się do drzewa, Aga kompletowała Ani strój wizytowy z jakiś szmat porozrzucanych po rowach i chodnikach, Ania z Gosią pozowały do zdjęcia, którego nikt im nie chciał zrobić i mało się przy tym nie pozabijały, Ania ciągle przy odwracaniu głowy za siebie widziała panią ubraną w czarną suknię, niestety ani Gosia ani Aga jej nie dostrzegły, no ale nieważne ;) Ania z Gosią się zderzyły i tak się siebie przestraszyły ze aż krzyknęły, Ania, Gosia i Aga zakładały swoje kaptury (przy czym Ania miała wyimaginowany :P) i się „bujały”, wszystkie trzy zastanawiały się co by to było, gdyby policja je zgarnęła i do Ani, Gosi i Agi coś krzyczeli jacyś ludzie z balkonu, ale dziewczynki nie zrozumiały :P W ogóle śmiesznie było, już sama nie pamiętam, co jeszcze się działo :P A wszystko zaczęło się od tego, ze Gosia potknęła się na schodach :P
A w drodze powrotnej w autobusie chłopacy puszczali z boomboxa muzę i w pewnym momencie puścili taką fajną piosenkę, która strasznie mi się podobała… Na dodatek na koniec śpiewali jej refren i to tak na poważnie…Z resztą ten fragment jest w nagłówku. Było świetnie, długo tego nie zapomnę :) Zamieszczę tu tekst tej piosenki:
*Drogi* |
Dróg jest tak wiele, |
Z tą wycieczką jest trochę tak, jak z wakacjami na Mazurach… Kiedy jeszcze na nich byłam, nie myślałam sobie ze są takie fajne, dopiero kiedy wróciłam, uświadomiłam sobie że to były najlepsze wakacje mojego życia. Może ta wycieczka nie była najlepszą w moim życiu, ale z pewnością mieści się w czołówce… ;)
A wczoraj zrobiłam sobie wagary i pojechałam z Moką do Krakowa… Teoretycznie miałam połazić po szkołach, ale praktycznie mi się nie chciało :) Więc dziwnym trafem wylądowałyśmy w sklepie muzycznym :) Na dodatek był to Music Corner, bardziej szczegółowo mówiąc dział „komis płytowy” :P Znalazłam takie perełki w tak niskich cenach ze aż normalnie krzyknęłam w sklepie (ale cicho :P)… Strasznie się cieszę :) W końcu Monika mnie z tego sklepu siłą musiała wyprowadzać… ;) A tak się śmiałyśmy w byłyśmy na tyle otumanione, ze chciałyśmy schodzić w dół ruchomymi schodami, które jechały tylko w jedną stronę – na górę ;) Na szczęście nikt nas nie widział, ale gdyby widział, na pewno leżałby na ziemi ze śmiechu, bo wyglądało to kapitalnie :P No i ogólnie wczoraj było fajnie …Wieczorem oglądnęłam sobie meczyk. Normalnie po pierwszej połowie nigdy bym się nie spodziewała, że to wszystko może się tak fajnie skończyć !!!!! Strasznie się cieszę, że Liverpool wygrał :D W ogóle lubię Dudka, a te jego skoki przy karnych były rozbrajające :P hehhe … Fajny był wczoraj dzień…
Dzisiaj kondycja trochę gorsza, więc nie będę się na ten temat za bardzo rozpisywać :P Nie za dobrze ogólnie :/ A spowodowane jest taki stan rzeczy tym co zwykle :(
No to by było chyba na tyle na razie :)
Pozdrawiam wszystkich !!!!