retrospekcja
Komentarze: 0
Smutno mi się jakoś tak zrobiło... Kiedyś doszłam do słusznego (jak mniemam) wniosku, że nie powinnam zbyt długo siedzieć w domu i po prostu się lenić, bo mam wtedy za dużo czasu na myślenie - zawsze tak jest w niedziele na przykład, lub w tygodniu, kiedy nie idę do szkoły. Teraz, chociaż niby przerwa świąteczna jest krótka, sytuacja się powtarza. Są Święta co prawda, więc na brak zajęć narzekać nie mogę - i nie narzekam z resztą, ale jakoś każdej wykonywanej czynności towarzyszy mi ta sama myśl, bo w sumie nie mam stresu, zmartwień, nie muszę się zastanawiać co mam zrobić na jutro i na pojutrze. Dręczy mnie ona tym bardziej, bo on nawet nie odpowiedział na smsa z życzeniami świątecznymi i właśnie to mnie jakoś tak ubodło ... Przecież życzyć komuś wesołych Świąt najzwyczajniej w świecie po prostu wypada, bez względu na to, co się przeżyło. Mam ciągle w głowie też artykuł z jakiegoś głupiego babskiego pisma, mówiący: nie zadręczaj swojej przyjaciółki ciągłym opowiadaniem o facecie - ona ma już dość wysłuchiwania czego to nie zrobił lub jak się nie popatrzył (może nie dokładnie tymi słowami, ale sens pozostał) Głupio mi więc nawet komuś o tym, co mnie dręczy powiedzieć.
Tak mi przykro, że nie wyszło. Chciałabym z nim być, lub chociaż być blisko niego. A tak? Już nawet nie ma nadziei (nie mówię oczywiście o tym, że nie odpisał na jednego głupiego smsa, NAWET jeśli to sms z życzeniami, ale ogólnie o mojej sytuacji od jakiegoś czasu...)
Że posłużę się cytatem z Bridget Jones: Edge of Reason: "Next time ... I'll not fuck it up, mum"