Najnowsze wpisy, strona 12


wrz 19 2005

Wycieczka integracyjna :P


Komentarze: 3

Dzisiaj wróciłam z krótkiego „obozu” integracyjnego, a raczej wycieczki :P Muszę powiedzieć, że było świetnie :)

 

Okazało się, ze mimo, iż w mojej klasie jest 26 dziewczyn i 9 chłopaków, już ja polubiłam :) Dziewięciu kolegów wyrabia 200% normy ;) Są świetni, naprawdę – przezabawni, komiczni, można z nimi pogadać, pośmiać się, powygłupiać, ale i przytulić, kiedy jest źle (lub zimno ;)). Co do dziewczyn – bałam się, że kiedy będzie ich tyle, ciągle będą jakieś zgrzyty, kłótnie i niesnaski, na szczęście nie ma czegoś takiego :) Żyjemy sobie, jak na razie w zgodzie, jesteśmy weseli, śmieszni, pełni energii, kreatywni ;)

 

Rozruszaliśmy ognisko :) A to było sobie tak, że oprócz naszej klasy na obozie były tez dwie inne. One sobie siedziały przy ognisku, ludzie gadali pomiędzy sobą z klas, tak dosyć drętwo było … Potem przyszliśmy MY – z dwoma gitarzystami ;) I od razu śpiewamy :) Zaczęliśmy od jakichś przyśpiewek o piciu , potem ocenzurowane „Chryzantemy złociste…”(„… w półlitrówce po czystej… ;)”, a następnie „Ore ore szabadaba da amore :P” . Cala klasa śpiewała, nikt się nie przejmował, czy umie czy nie, na dodatek tańczyliśmy, ruszaliśmy się na stołach, ławkach, śmialiśmy się, byliśmy weseli i radośni :D Nauczyciele od razu z uśmiechem na ustach, nasz wychowawca wręcz puchnie z dumy (może nam wybaczy, ze nie czytamy żadnych periodyków literackich ;))… Przyłączyli się do nas, ale inne klasy nie chciały… Więc zaczęliśmy wykrzykiwać „I d! I h!” i w kocu śpiewali razem z nami :D To było super … Ciągnęliśmy tak przez trzy godziny przeszło, gardła całe pozdzierane, w końcu wszystkie klasy już poszły, i zostaliśmy my i wychowawcy ;) Oni już mówią, żebyśmy się zbierali.. No dobra, to idziemy i śpiewamy, nagle zatrzymujemy się na środku jakiejś łąki i zaczynamy tańczyć :D Było super :) Gra w „Mafię” na świetlicy z wychowawcą do ok. 2:30 ;) (nie cała klasa, ale większość, też było super, niektóre teksty normalnie rozwalały :D) Pierwszej nocy dostałyśmy w ósemkę (tyle nas było w pokoju :P) tzw. „fazy” ;) Koleżanka Marysia miała do wykonania ok. 3:30 misję, polegającą na udaniu się do sąsiedniego pokoju z prośba o zgaszenie światła :D My podajemy motyw z „Mission Impossible”, a Mania idzie przez okno na ich balkon :P Okazało się, że w pokoju był akurat nasz wychowawca, więc Marysia wraaaca :) Podejście numer dwa – załatwienie tego kulturalnie, używając drzwi :P Znowu nucimy, Marysia tarza się po łóżku, potem schodzi na podłogę, i idzie na czworakach po ziemi (jak misja, to misja, nie wolno zostać zauważonym przecież :P ), strasznie przy tym tupiąc, na dodatek potykając się o jakieś leżące przedmioty (syf miałyśmy straszny ;)), naciskając z wielkim hałasem klamkę i tupiąc nogami po korytarzu, natykając się przy okazji na pana wychowawcę :P… My się po prostu tarzałyśmy ze śmiechu ;) Obliczanie, czy mieszczę się w normie jeśli chodzi o oddawanie moczu w czasie dnia (ponoć do 8 razy w ciągu doby to norma, a mi dosyć często chciało się „siusiu”, o czym raczyłam informować moje koleżanki – jeśli ktoś się zapyta po co, odpowiedź brzmi: po nic, po prostu mówię, to co czuję ;)) – na szczęście zmieściłam się w normie (wynik wyniósł … własnei 8 ;)) Gra w piłkę z kolegami z naszej klasy i z klasy d i z panem profesorem, a co za tym idzie – faulowanie profesora ;), ślizganie się po trawie i błocie itp. ;) Oraz oczywiście maraton Emilki – naszej bramkarki, przez cale boisko z piłką z okrzykiem ‘UWAGA BRAMKARZ IDZIE!!!”, wraz z oddaniem strzału na bramkę przeciwnika (niecelnego, niestety), oraz powrotu przez cale boisko z okrzykiem „UWAGA BRAMKARZ WRACA !!!” – śmialiśmy się wszyscy z tego przez ładnych kilka minut ;) Dyskoteka w drugi dzień – absolutnie świetna sprawa :D Znowu było super – mała sala, dużo ludzi, z innych klas tez, wszyscy tańczyli i świetnie się bawili :D Druga noc – czyli jak Klaudia opowiadała różne historie – ludzie ona robi to tak, że można się posikać ze śmiechu – dosłownie :) Powinna dziewczyna pomyśleć o jakimś kabarecie :) Skonstruowanie całą klasą maszyny do wachlowania pana P. w 15 minut hehehe ;) (mieliśmy na zajęciach z psychologiem za zadanie skonstruować jakąś maszynę, wykorzystując materiały, które chcieliśmy, siebie i pana profesora ;) – określony czas, w którym mieliśmy się zmieścić to 45 minut, my to skończyliśmy po 15 ;)) Wymyślona naprędce prezentacja klasy, w której strasznie zbłaźnił się nasz profesor od PO … Normalnie szydera ;) Zorganizowanie na własną rękę dyskoteki w świetlicy, ze zwykłym boomboxem –oczywiście wszystkich klas ;) tzn. ludzi, którzy chcieli brać udział. Niestety przyszedł pan właściciel ośrodka i się na nas wydarł :P (dopisane poźniej, bo zapomniałam ;)) Siedzimy sobie w wiele osób w naszym pokoju, nagle wchodzi pan P. i mówi czy wiemy że Aga K. byla na cmentarzu z krzesłem :) (bo mieszkalismy w pensjonacie tak położonym, że po jednej stronie był kościół, a po drugiej cmentarz :P ) ... My sobie myślimy co jej odbiło :P I okazalo się, że chciała iść na cmentarz tak po prostu, tylko furtka była zamknięta, a nie chciala skakać, więc postanowila sobie przynieść krzesło, żeby sobie na nim stanąc i na luzie przejść nad ogrodzeniem :) hehehe no pzeciez jak to usłyszeliśmy t nas kompletnie zagieło :P Nie ma co, pomysłowych mamy ludzi ;) Ostatnia noc – ciągnące, niekończące się rozmowy o niczym, bardzo miłe ;) 15 osób leżących w jednej kupie na naszych łóżkach, prowadzących różne śmieszne rozmowy :D I w końcu zaśnięcie w niecodziennych pozycjach – tzn. jak akurat komu się udało ;)

 

Punkcików mogłoby być jeszcze więcej :D Naprawdę – było super. Polubiłam moją klasę, nie ma chyba nikogo, do kogo miałabym jakiś uraz. Nawet wychowawca okazał się być świetny, mimo że taki sztywny na początku był… Śmialiśmy się z niego cały czas :D Mam nadzieję, ze  w szkole ludzie będą tacy sami jak na wycieczce ;) Było aż tak fajnie, że niektórzy z np. klasy d woleli przebywać z nami niż ze swoją klasą… Było świetnie :D

 

A dzisiaj poszłam sobie odwiedzić moje stare gimnazjum, pogadałam z niektórymi moimi starymi nauczycielami … Dziwnie się na mnie patrzyli, ze względu na te dredy chyba (w gimnazjum ABSOLUTNIE nie wolno było mieć żadnych fryzur, pasemek, kolczyków, paznokci pomalowanych, makijażu, bluz zawiązanych na pasie etc. etc.), ale raczej spotykały mnie reakcje pozytywne, z uśmiechem na ustach ;) Też było fajnie … :P

 

Później udałam się do LO moich kochanych dziewczynek, na półgodzinna przerwę, poznałam ich klasę, której część sobie grała w pokera rozbieranego (hehhe Ziemniak skończył bez koszulki :P) i zostałam sobie na ich lekcji religii (prowadziła siostra, która mnie przygotowywała do bierzmowania :)), pogadałam sobie trochę z dziewczynami, na korytarzach spotkałam wielu znajomych i ogólnie fajny ten dzień był :P

 

No i widziałam kominiarza :D Pomyślałam życzenie … Żeby tylko się spełniło ;)

tabakaaa : :
wrz 14 2005

:(


Komentarze: 7

Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Pozorne szczęście. Nie, mylę się. Jest naprawdę dobrze. Aż sama nie spodziewałam się, że może się tak ułożyć :) Tylko czegos tu brakuje. Nawet nie czegoś - kogoś. Bardzo brakuje :(

 

Tak to chyba jest z ludzką naturą - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gdyby miesiąc temu ktos mi powiedzial, że spotka mnie tyle fantastycznych  rzeczy, że wszystko sie tak dobrze uloży, chyba bym mu nie uwierzyła. A teraz mam to wszystko, ale ciągle czegos brakuje. Glupie to prawda ?! Chyba najlepiej było by nie wiedzieć wiele, nie zastanawiac się nad tym, czego sie nie wie, i żyć sobie szczęsliwie, nie trapiąc się jakimiś 'głębszymi' problemami. może z perspektywy innych byloby to zycie glupca, ale ten głupiec przynajmniej jest szczęsliwy. Co jest lepsze ?!  Ja chyba jestem skazana na żywot tego, który ciągle chce wiedziec więcej. Co nie znaczy dobrze :( (przepraszam za taki wydumany charakter notki, ale w końcu mam w szkole teraz zajęcia z filozofii, więc jakos sie to musi odbic na mojej psychice ;))

Czy ja naprawdę proszę o tak wiele ?! Chcę tylko, żeby ktos mnie przytulił ( nie, przepraszam, chcę żeby ON mnie przytulił. Ale widać to już zbyt wiele :(

 

O proszę, przytulił :) I to 104 razy ... Niestety, tylko internetowo, przez GG ... Ale i tak od razu jest mi lepiej :)

tabakaaa : :
wrz 11 2005

Spotkanie fanów z Myslovitz :)


Komentarze: 8

 

Ehhh to było cos absolutnie niesamowitego :)Wczoraj w Mysłowicach odbyło się spotkanie zespołu Myslovitz z fanami :) Jak było … można się domyślić, ale zaraz to wszystko dokładnie opiszę ;)

 

Przyjechałyśmy z Justyna i Magdą (moimi dwiema koleżankami, z którymi zawsze jeżdżę na Myslovitz ;)) tam na miejsce i zaczynamy łazić po mieście… W końcu chciałyśmy znaleźć ksero, bo Justyna dostała wcześniej od fanclubu taką gazetkę „Przemyslenia” i tam były fenomenalne plakaty, więc sobie pomyślałyśmy że możemy je skserowac i dać im do podpisania i powiesić na ścianie :) Pytamy więc jakiejś kobiety, gdzie tu jest ksero. No to ona nam tłumaczy, że gdzieś tam skręcić trzeba, coś tam, coś tam ;) OK., idziemy… Na początku budynki takie niezbyt zachęcające ale twardo idziemy. Potem patrzymy… a tam stoi Dżałówa z jakims gościem (!!!!!!!!!!!!!) … Totalne zaskoczenie ;) Od razu go poznałyśmy, ale pomyślałyśmy że tak głupio do nich podejść… Przeszłyśmy obok, za chwilę się zatrzymałyśmy, zaczęłyśmy grzebać po torbach czy mamy coś, na czym mógłby się podpisać (bo wszystko co miałyśmy było związane z Myslovitz ;)) … W końcu jedyną rzeczą, jaką ja miałam była… kartka z tych, które nam dal pan od polskiego na weekend, żebyśmy przeczytali ;) heh no dobra podchodzimy do niego i pytamy czy mógłby nam się podpisać … A on tak się ucieszył !!!! I mówi, że rzadko go tak proszą o autografy…I taaaak bardzo się uśmiecha ;) My coś tam gadamy, że w ogóle się nie spodziewałyśmy, że go spotkamy i nie mamy nic, a on się pyta, czy będziemy na tym spotkaniu z Myslovitz, na co my, że tak, na co on, że w takim razie jeszcze zdążymy podskoczyć po coś do domu i później i tak się spotkamy ;) W końcu ja pytam czy możemy sobie zrobić z  nim zdjęcie … A on mówi, że no jasne i SIĘ STRASZNIE CIESZYŁ :) Zrobił nam je ten jego kolega, zamieszczę je, walić że na tym zdjęciu jestem tez ja, w tym momencie mnie to wali, że wychodzę koszmarnie na zdjęciach i w ogóle jestem koszmarna ;)

 

 

 

A tu sam autograf: (mam nadzieję, że pan od polskiego nie będzie zły ;))

 

 

 

Później znalazłyśmy już to ksero, oczywiście byłyśmy strasznie podemocjowane, bo nie często spotykamy znanych ludzi na ulicy a już w każdym razie nie często są tak bardzo mili :) Załatwiłyśmy co tam miałyśmy załatwić i idziemy jakąś ulica przed siebie… W końcu stwierdziłyśmy, żebyśmy poszły już do tego centrum kultury, gdzie miało się odbyć to spotkanie … No to skręcamy w jakąś ulicę, która była prostopadłą do rynku. I tam na zakręcie, ale już od strony rynku była jakaś knajpa. Wychodzimy zza zakrętu, a tam dokładnie przed nami LALA !!!!!!!!!!!!! (dla niewtajemniczonych: perkusista Myslovitz ;))My od razu w totalnym szoku zaskoczone, ale mam nadzieję, ze tego nie było widać tak strasznie ;) Magda tylko mnie chwyciła dosyć mocno za rękę (mam zadrapanie hehe i strupa ;)), ale ja ją rozumiem, to po prostu taki odruch ;) Siadłyśmy na ławce na tym rynku (pomijam fakt, że Justyna sobie najpierw nie trafiła ;)), on tam łaził, kręcił się, to do sklepu, to gdzieś tam, to coś wkładał do samochodu a my ciągle siedzimy i żeby nie wyglądać głupio, cos tam robimy, ja grzebałam w torbie, czegoś szukając i wypakowywałam większość rzeczy ;) Nie chciałyśmy podejść, bo i ta przecież miałyśmy go spotkać później ;) On w  końcu pojechał… My wciąż w wielkim szoku, posiedziałyśmy jeszcze chwilkę, a tu idzie Dżałówa rynkiem i macha nam i krzyczy „A nie mówiłem że się jeszcze spotkamy?! To miast jest takie małe :)” … Kurde normalnie SZOK !!!!!!!!!! Podchodzimy do znanego gościa, prosimy o autografy i zdjęcia, a on nie dość że się CIESZY JAK DZIECKO, to jeszcze później SAM coś tam do nas zagaduje :) My odpowiedziałyśmy już nie pamiętam co ;) I w pełnym szoku idziemy dalej, już faktycznie do tego centrum kultury… Idziemy, idziemy i ja mówię: „Wiecie co, fajne to miasto, jesteśmy tu pół godziny i spotkałyśmy dwa razy Dżałowę i Lalę…” odwróciłam głowę w bok….. A tam Lala w saloniku prasowym cos kupuje (lol) ;) Heheh, wiecie co naprawdę faaaajne to miasto ;) Idziemy do tego centrum kultury, tam zaspokoiłyśmy swoje podstawowe potrzeby fizjologiczne ;) Poznałyśmy się z jakimś facetem, który siedział na recepcji, czy tam w sekretariacie ;), potem cos tam gadamy z ludźmi z obsługi… Później przyszły nasze koleżanki, które poznałyśmy właśnie na koncercie :) A zaraz potem już wpuszczali… Więc idziemy :) Każdy dostał przy wejściu „Przemyslenia” (te, które Justyna już miała wcześniej;)), a my oczywiście siedziałyśmy w pierwszym rzędzie na środku (to spotkanie było w sali kinowej ;)). Później zaczęły się pytania. Niektóre były fajne i śmieszne, ale niektóre beznadziejne, tak jakby ludzie w ogóle nie wiedzieli nic o nich, bo ja już je słyszałam (lub czytałam w jakichś wywiadach) kilka razy :/ Odpowiadali głownie Artur i Jacek, Przemek czasami… Lala chyba raz i Wojtek też ;) W każdym razie Przemek strasznie śmiesznie jadł ciasteczka, a Wojtek miał dwa pisaki i ciągle bił nimi Lalę po nogach i po brzuchu, i po stole i po swoich nogach, bawiąc się w perkusję :) Hehe, w ogóle zachowywali się przekomicznie ;)

Wszyscy:

 

 

Jacek:

 

 

Przemek:

 

 

Artek:

 

 

Wojtek:(trochę niewyraźne i zasłaniają napoje, ale grunt, że jest ;))

 

 

Lala:

 

 

 

Po pytaniach zaczęło się podpisywanie :D Wszyscy się rzucili, ludzi było trochę, ale w końcu stwierdziłam, że nie będę podpisywać wszystkiego – nie podpisywałam okładek płyt, o to będę mogła poprosić zawsze ;) Miałyśmy z nimi wspólne zdjęcia, więc kiedy je dajemy do podpisania to Jacek się pyta: „Kraków?” no to my że taaak i coś tam gadamy ;) Zawsze jak im się daje wspólne zdjęcia, oni się tak im przypatrują, coś tam komentują, coś tam dorysują hehe ;) Później dawałam im te plakaty skserowane, a oni takie śmieszne miny robili, ogolnie przezabawni byli ;) Na jednym plakacie Wojtek dorysował Rojkowi takie coś, jakby był kosmitą ;) Później daję to Artkowi a on (tak niby groźnie ;)): „Kto to zrobił?:>” A ja:”Wooojtek ;)” (i patrzę na Wojtka :)), a Wojtek: (do mnie):”Kabel :P” (wiecie no mówili to wszystko tak na żarty, a Wojtka „kabel’ zabrzmiał tak jak normalnie dziecka w przedszkolu hehehe :) Więc wybuchliśmy wszyscy śmiechem), a za to Rojek dorysował Wojtkowi nos klowna ;) W ogóle na innych rzeczach (i dla innych ;)) tez fajne rzeczy rysowali, ale tak fajnie było, że sobie nawzajem dokuczali i rożne śmieszne rzeczy dorysowywali :)



Później wyłudziłam od funclubu plakat Myslovitz i tez zaniosłam do podpisania. A wcześniej na konferencji były pytania o Sopot, i oni się troszkę nabijali z tych wykonawców typu Mandaryna itp. ;) Więc na plakacie któryś z nich narysował na Artku serduszko i w środku napisane „Doda” ;) Jak Artek dorwał plakat, Jackowi dostał się w serduszku Piasek, a Wojtkowi Mandaryna hehehe :)

 

A ja w ogóle jeszcze tak inteligentna jestem, że sobie wzięłam koszulkę z dziesięciolecia, żeby mi się na niej podpisali… Więc daję, i mówię każdemu, żeby na koszulce było coś innego ;) Jacek napisal „Specjalnie dla Ani …”,

 

 

Lala „Lala for you” (nie wiem co w tym specjalnego ;)),

 

 

Wojtek: „Ani Bani ..” :P,

 

 

Rojek najpierw napisał „Ani …” a potem coś tam zaczyna rysować. I tak patrzy na mnie, rysuje oczy, patrzy na mnie rysuje nos, patrzy na mnie rysuje uszy, patrzy na mnie, rysuje okulary, to wtedy Justyna mówi: „Teraz to już jesteś do siebie podobna” ;) A on dorysował czapkę i mówi: „Ale to jestem JA” :P z takim uśmiechem :)

 

 

A Przemek… Przemek przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, narysował mi ŚWIĘTEGO !!!!!!!!!!! :) Kurdeee jak ja się cieszę :P Bo on rzadko rysował Świętych do autografów :)

 

 

A tu cała koszulka (i fragment mojego dywanu :P)… Kurde ale się cieszę, że ją wzięłam !!!!!

 

 

Potem idziemy po zdjęcia… Podchodzę do Lali i pytam czy może sobie zrobić ze mną zdjęcie.

Lala: No jasne…. 6 zl ;)

Ja: (patrze chwilę na niego ;)) Nie ma sprawy ;)

Zrobiła nam Justyna chyba to zdjęcie i ona  się pyta, czy tez może :)

Lala: 2 zl:)

Ja: A czemu ona 2 a ja 6 ????:>

Lala: Bo ty masz dredy :P

Zrobiłyśmy to zdjęcie, a potem Magda też chciała ;)

Lala: Tylko ile ja ci policzę…

Ja: (podpowiadam ;)) Osiem! Osiem!

Lala: No dobra, 8 ;)

Ale oczywiście nie płaciłyśmy nic, żeby nie było wątpliwości, tylko sobie jaja robiliśmy ;)

To moje zdjęcie, oczywiście wyszłam koszmaaarnie, ale taaak się cieszę, że mnie to waaali i się musze ze wszystkimi nim podzielić :)

 

 

Potem idziemy do Jacka, który się strasznie śmiał, bo nas było trzy, aparat jeden i każda chciała mieć osobne zdjęcie, więc się wymieniałyśmy tym aparatem itd. ;)

 

Potem idziemy do Przemka… On jest wysoki (najwyższy z nich ;)), więc ja taka malutka przy nim, to staje na palcach ;) (stąd taka glupia mina :P), on się jeszcze trochę zniżył i znowu w śmiech, bo to dziwnie wyglądało ;)

 

 

Potem idziemy do Wojtka, który nawet nie wstał z krzesła, więc  zdjęcie takie sobie :/

 

 

A potem do Artka ;) Justyna stoi po drugiej stornie stołu z aparatem a ja pytam, czy mogę sobei z nim zrobic zdjęcie. No to on wiadomo, ze no jasne i smile :) (tez nie wstał :P) Stoje tak za nim, żeby nasze głowy były na w miarę równym poziomie, a on wtedy się przysuwa tak do mnie hihih :) Tylko że Justyna trzyma ten aparat i  mówi: „Ej Anka ale tu się coś pieprzy:)’ No co my w śmiech ;) Biorę ten aparat, okazało się że zaczęła Justyna nagrywać film ;) Ja go głupia skasowałam i aparat się na chwilę zawiesił ;) Więc ja tak: „oooj” a Artek (z takim przerażeniem prawie ze :P)”Co, zepsuł się ??”, Na co ja, że niieee, to tylko tak na chwilę, on się cały czas tak zacina, b to stare już i zepsute ;) Dobra daje aparat Justynie, podejście numer 2, tym razem udane ;) Cos tam jeszcze gadamy z nimi i później idziemy do swoich rzeczy :) A ja miałam płytę ze zdjęciami dla tego gościa, który dla nas robił zdjęcia na koncercie i prosił, żebym wysłała, bo sobie pomyślałam, że może akurat tutaj będzie, bo nie mogłam mu wysłać mailem, bo za dużo miejsca zajmowały ;) A ze koleś się nazywał Myszor, czyli tak jak Pzemek, podchodzę do Przemka i opowiadam mu ta całą historię :) Normalnie dostałam słowotoku ;) Lala stoi koło Przemka i się śmieje strasznie, a tu się okazuję ze ten koleś to … brat Przemka (szok :P) . No to ja mówię, że mam ze sobą płytę itd., bo myślałam, że może tu dziś będzie bla bla bla, a on na to, że może mu przekazać :) No to ja w pełnym szoku, a potem „Naprawdę ? (i uśmiech :)) To suuuuper, wielkie dzięki :)… Tylko musze znaleźć tą płytę a to chwilę potrwa…” Na co Lala: „Oho” :) z takim fajnym uśmiechem ;) Zaczynam grzebać w tej torbie, wyjmuję jakieś reklamówki, teczkę, coś tam jeszcze, oni się śmieją i w końcu znalazłam, dałam Przemkowi, cos tam jeszcze z nimi pogadałyśmy, że świetny był koncert na 10lecie, że dziękujemy za takie spotkania z fanami i w ogóle, że są super ;) Skończyliśmy, zmierzamy do wyjścia, a oni d nas jeszcze krzyczą „Dzięki że przyszlyście, do zobaczenia!”, coś tam coś tam ;) Wyszyłyśmy z sali kompletnie oszolomione :P Oni tam jeszcze robili sobie zdjęcia i tak dalej, a ja się zorientowałam, że bluzy zapomniałam wziąć stamtąd ;) Więc wracam :) Paradowałam na ta salę, biorę bluzę, i widzę tylko Lalę, który się patrzy na mnie i uśmiecha (wręcz śmieje ;)) , no to macham do niego, on odmachuje i sobie poszłam :)

 

 

 

Wiecie co … suuuuuper było :) To wspaniałe, że mogę się spotkać z moimi idolami, nie tylko na koncercie, mogę z  nimi porozmawiać, pośmiać się i pożartować, zrobić sobie zdjęcie… Oni są tacy sympatyczni, w ogóle ciągle z siebie żartowali, ciągle się śmiali, robili głupie (śmieszne) miny ;) Niesamowite :) I strasznie się cieszę, że mogłam tam być i normalnie z nimi pogadać, że mnie nie zżarł strach, jak to czasami miałam w zwyczaju ;) Czuję się teraz po prostu szczęśliwa :) A kiedy patrzę na te rzeczy z ich podpisami to … ehh ;)… pterodaktyle w żołądku :)

 

A zdjęcia - wiem, że są koszmarne ;) Ale taaaak się baaardzo cieszę :)

 

 

 

tabakaaa : :
wrz 06 2005

Kilka dni szkoły :P


Komentarze: 2

Hmmm napisałabym sobie notkę, ale w sumie trochę nie chcę, bo mi ta o Myslovitz przeskoczy w dół :( No ale mam nadzieję, że mimo wszystko czytać będziecie :P:P:P

 


W szkole powiedziałabym coraz lepiej :) W sumie szkoła mi się podoba, plan lekcji tez mam fajny :D Jedyne wątpliwości dotyczą, jak na razie, klasy… Na początku było straaaasznie sztywno, ale zaczyna się wszystko rozkręcać i mam nadzieję, że zmierza ku lepszemu :P

 

Niby chodzę do najlepszego liceum w Krakowie (a jakby to powiedział nasz dyrektor, najlepszego w Polsce buehehe, bo w rankingu niby moje LO jest czwarte, „ale tamte trzy to maja klasy po kilkanaście osób, stworzone warunki prawie jak dla naukowców, a my mamy ponad 1000 uczniów” buhahaha :P) , a tak naprawdę, to mamy luzik jak na razie :D Żadnych zadań, itp. Książek praktycznie nikt nie ma, a ten tydzień służy nam do integracji :D A w liceum do którego poszła większość moich znajomych ostro już się uczą od 2 września hhiih :) W ogóle słyszałam takie opinie o tej mojej szkole, że tam same kujony i nic nie robią tylko się uczą, a tu się okazuje, że to zupełnie nie pasuje ;) Oczywiście, są i tacy, ale większość jest super :) Ludzie kompletnie na luzie … A w humanach to już w ogóle ;) Podobno nauczyciele zaczęli brać do oceny na koniec roku / półrocze frekwencję, bo zazwyczaj ludzie z humanów woleli wziąć sobie książkę i siąść nad brzegiem Wisły niż siedzieć na nudnych lekcjach :D Dzisiaj ksiądz nas ładnie podsumował: „Zapewne widzę was dzisiaj ostatni raz w tak licznej grupie, o nie przepraszam, może jeszcze jutro ;)” Hehehe :P Ale już wiem, czemu tu chciałam iść, a nie do innych renomowanych liceów :) Tutaj się ceni ludzi z pasją, z charakterem, a nie tłamsi osobowości, przerabiając na maszynki do zapamiętywania dat i nazwisk… Przynajmniej tak mi się wydaje :D Z resztą widać to po ludziach mijanych na korytarzach, po prostu ludzie tu są „jacyś”. Ejnooo fajnie jest :D A jakie kibelki mamy fajnie :D  Normalnie bez porównania do gimnazjum, gdzie nie zamykały się kabiny, było ciemno, śmierdziało, mydło i papier toaletowy były tylko od czasu, była jedna umywalka, jakiegokolwiek lustra brak, nie wspominając o ciepłej wodzie :P A klasa coraz lepiej się rozwija, zobaczymy jak to będzie :) No co, będzie dooobrze, trzeba się tak pocieszać, bo nic innego mi nie zostało :P

 

 

tabakaaa : :
wrz 05 2005

Koncert Myslovitz :)


Komentarze: 4

            Dawno nie pisałam, już 4 września, ponad miesiąc nieużywania sztoki do włosów hihihi :) Nowy rok szkolny – tak średnio mi się rozpoczął, i cos, czemu poświecę chyba większą cześć dzisiejszej notki – koncert MYSLOVITZ :) 

 

            Wszystko mialo się zacząć o 16 w Mysłowicach, a samo Myslovitz (+ goście) mieli grac od 21 :) My z dziewczynami miałyśmy pociąg z Krakowa o 13 :) . Ja miałam rozpoczęcie roku o 11, a wcześniej o 10 mszę… Więc miałam nadzieję, że może się wyrobie ;) Niestety okazalo się że o 13 mamy pisac jakies tam testy kwalifikujące nas do grup zaawansowania z języuka :P No to sobie myślę świetnie … Ale ciągle miałam nadzieję, ze może uda mi się jakoś przesunąć termin tego testu, lub coś w tym stylu… Przez cale spotkanie z wychowawca więc strasznie się niecierpliwiłam, stukałam sobie bucikiem w podłogę, bawiłam się paskiem od torebki i w ogóle nie zwracałam uwagi na to co mówi ;) Patrzyłam po ludziach i sobie myślałam, ze nie wiem jak ja wytrzymam tu 3 lata : Klasa 35 osób, 26 dziewczyn i 9 chłopaków.. To źle :P  Nie lubię kiedy są takie ‘babskie’ klasy bo dziewczyny ciągle się kłócą o jakieś pierdoły, typu pożrą się o faceta, lub o to, że ktoś tam ma taki sam ciuch :/ Na dodatek siadła ze mną jakaś taka dziewczyna, w ogóle się nie przedstawiła ani nic, ja cos tam gadam do niej, a ona odpowiada półsłówkami, później przestałam zwracać na nią uwagę… Ale tak patrzę z boku na notesik, który miała, i tak: zapisywała wszystko, co wychowawca mówił na temat szkoły, a potem kiedy się rozgadał na jakiś tam inny temat zobaczyłam NOTATKI Z ANGIELSKIEGO (!), najważniejsze rzeczy podkreślone kolorowym flamastrem, ba, jakby tego było mało, ta dziewczyna się wtedy UCZYŁA …. No to mnie kompletnie zagięło :/ … Kiedy skończyło się spotkanie z wychowawca było już kilka minut przed pierwszą, więc na pociąg już bym raczej nie zdążyła, ale był jakiś autobus trochę po pierwszej, więc nadzieja nie umarła :P Idę do tego wychowawcy i pytam, czy może mogę przełożyć ten test, bo dzisiaj ABSOLUTNIE KOMPLETNIE I NIEODWOŁALNIE zostać nie mogę … On powiedział, że jeśli nie mogę, to pewnie da się coś zrobić, bo na siłę mnie trzymać nie mogą, ale żebym się spytała jakiejś nauczycielki, która mnie miała na owym teście pilnować. No dobra, ja się ucieszyłam, że może jeszcze cos się uda zdziałać, lecę do tej kobity i pytam czy dałoby się przełożyć… Ona mówi, że pewnie tak, ale żebym się spytała pani dyrektor od języków (?), powinna być na drugim piętrze… Lecę na to drugie piętro jak głupia w tych pieprznych obcasach, wpadam do gabinetu pani dyrektor od języków i pytam czy mogę przełożyć bo nie mogę dzisiaj zostać etc. A ona tak patrzy na mnie i w jednej chwili z gębą: „Skoro nie masz czasu, to trzeba było inną szkołę wybrać  ble ble ble , ble ble ble …” . Normalnie mną zagotowało, odwróciłam się na pięcie (na obcasie buhahaha ;)) powiedziałam w sposób dosyć niegrzeczny „dowiedzenia” i już mnie nie było … Wkurzona byłam jak cholera !!!! Lecę do tej sali w której miałam pisać, reszta już zaczęła, biorę stołek, siadam przy parapecie, rozwiązałam ten test i wyszłam po dwudziestu minutach niespełna chyba, sama nie wiem co ja tam mogłam popisać … ;) Zobaczymy :P W każdym razie wychodzę  z tej sali, ide sobie po schodach, pisze smska do taty, i proszę spotykam panią dyrektor od języków :P Cos tam mnie pyta, ja odpowiedziałam, i znowu już mnie nie było ;) Kurde, chyba mnie zapamięta … :/ Ni ci, w każdym razie oczywiście na pociąg ani na ten autobus już bym nie zdążyła, więc mój tatuś się zlitował i zawiózł mnie do Mysłowic !!!!!!!!!!!!!!!! Normalnie byłam pełna podziwu dla niego :P nigdy bym się nie spodziewała, że mnie zawiezie, b miał po nas przyjechać ;) W każdym razie dojechaliśmy, poszłam do Biedronki (kupić sobie jakieś jedzenie, bo poza jogurtem i jakąś kromką na śniadanie nic nie jadłam, a już była pora raczej obiadowa :P – czułam się tam jak w innym świecie, normalnie nic takiego „normalnego” się nie dało znaleźć ;P W końcu kupiłam sobie jakaś wodę i wyczaiłam pod koniec snikersa, który chyba jako jedyny reprezentował jakąś renomowana firmę spożywczą;)) . Później poszłam już w stronę kąpieliska Słupna, gdzie miały na mnie czekać dziewczyny. Znalazłam się z nimi, wszystko pięknie, jak zwykle byłyśmy pod samymi barierkami, no i czekamy :) Poznałyśmy jakieś tam miejscowe dziewczyny, które opowiadały nam różne rzeczy o chłopakach z Myslovitz (w końcu mieszkają w tym samym mieście, wiec czasami ich zapewne widują, na dodatek tata jednej z nich gdzieś tam pracuje tak, że może im załatwiać jakieś vipowskie bilety itp. więc miały co opowiadać ;)), kupiłyśmy sobie jubileuszowe koszulki i akurat zaczęły się o 16 supporty :) Najpierw występował zespół Lili Marlene – powiem szczerze pozytywnie mnie zaskoczył ;) Pierwszy raz o nich i ich słyszałam, ale strasznie mi się podobali :) Wokalista zachowywał się podobnie do wokalisty z Razorlight, poza tym miał fenomenalny wokal, no i ogólnie grali świetnie, kiedy wydadzą płytę, NA PEWNO jakoś ja zdobędę :)

 


 

Później grali Delonsi, powiem szczerze, ze nawet nie zauważyłam kiedy zaczęli, i czasami podczas niektórych numerów stałam tyłem do sceny i nie widziałam potrzeby odwracać się przodem : Nie zrozumcie mnie źle – ja rozumiem, że wokalistą jest Marek Jałowiecki i gdyby nie on, Myslovitz mogło by nawet nie być, no ale Delonsi raczej tak smętnie grają :  Jedna piosenka zaledwie była fajna :P

 

 

Po Delonsach w każdym razie na scenę wszedł zespół Penny Lane, nowy zespół (nie wydal jeszcze płyty, ale materiał już nagrany ;)) złożony ze znanych już muzyków z Myslovitz (Lala), Negatywu (Mietal i Afgan) i Avalange (? – szczerze mówiąc, pierwsze slyszę ;)) W każdym razie tez byli świetni !!!!!!!!!!!! Przeszli moje największe oczekiwania ;P 3 wokale – Mietala, tego w czerwonym i Lali, na dodatek świetna muzyka :) Jestem pewna, że w październiku, kiedy ukaże się ich płyta, polecę prosto do Empiku :) Pod koniec ich występu Lala wyszedl zza perkusji, poszedł od Mietala i razem śpiewali do mikrofonu, i tak się świetni kiwali … Boże, jak my się wszyscy śmialiśmy :D Próbowałam zrobić jakieś zdjęcia, ale tak się trzęsłam  (ze śmiechu), ze nie mogłam prosto utrzymać aparatu, co z reszta widać :)










 

Po Penny Lane wszedl Negatyw, wstyd się przyznać, ale słyszałam ich po raz pierwszy (bo o nich slyszałam dużo ;)). No i oczywiście też byli znakomici :)

 

 

 



 

Po supportach miała się odbyć licytacja obrazów, a kasa miała powędrować do jakichś fundacji (już dokładnie nie pamiętam, wiem na pewno, ze część miało pójść do Choice to Choose, a część dla hospicjum, ale reszty nie pamiętam ;)) dlatego właśnie zaproszono jakichś VIPów i nawet mieli osobny sektor ;) Zlicytowali te obrazy, a potem na scenie zaczęła się montować Orkiestra Dęta z Mysłowic. Zagrali „Z twarzą Marylin Monroe” – dziwne uczucie ;) Na początku było fajnie, fajnie, oryginalnie, śmiesznie itd., wszyscy ludzie śpiewali, a oni grali, tylko że kiedy piąty raz zaczęli powtarzać to samo, zrobiło się nudno : Potem zagrali „sto lat’ więc wszyscy ludzie ryczeli z nimi, a w końcu się rozmontowali ;) Następnie na scene wyszl;i chłopcy z Myslovitz, oczywiście jeszcze raz odspiewalismy im „Sto lat”, wszedl prezydent miasta i wręczył im tytuły honorowych obywatelow miasta, oni mieli sztuczne ognie i w ogole było super :) W koncu podchodzili do mikrofonów, i dziekowali komu popadnie – mamusi itd. ;) Kiedy Rojek był przy mikrofonie, zastanawiał się tal „I kogo by tu jeszcze…” A ja krzyczę ‘MNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!’ i ręka w gorę ,drugą trzymałam aparat ;)… Ale wiele ludzi tak zrobiło :P On się usmiechnął i mówi „I ciebie! i ciebie! i ciebie! I was wszystkich !!!!” , z tym że to pierwsze „i ciebie” było gdzieś tak w okolice, w których my stałyśmy, ale pewnie nie do mnie, ale mimo wszystko fajnie było :) Później zaczął pozdrawiać miasta, i kiedy doszedł do Krakowa, to my trzy w ryyyyyk hihihi :)

 

 

 







 

Potem rozpoczęła się właściwa część koncert – jednego z najlepszych, na jakich byłam w życiu … Było niesamowicie, chłopcy dawali z siebie wszystko, na dodatek o ile zazwyczaj na koncertach nie mówią zbyt dużo, tego dnia Rojas nadrobił za cale 10 lat – opowiadał różne historyjki z przeszłości Myslovitz, robił to pięknie, jak tylko on to potrafi relacjonować :) Ehhh było wspaniale :) Zagrali aż 27 utworów, więc koncert był wyjątkowo długi :) Grali numery chronologicznie – w kolejności albumami ;) Zaprosili świetnych gości, każdego z nich świetnie przedstawiając – na początku była Ania Dąbrowska, która zaśpiewała „Maj”,

 

 



 

później dwa utwory tylko Myslovitz, w kolejnych trzech wspomagał ich Andrzej Smolik przy instrumentach,

 

 



  

a „Good Day My Angel” zaśpiewał John Porter (wersja podobna do tej Iana Harrisa, brakowało ‘góry’ Artka, ale i tak było super :)), 

 

 



 

 następnie „Zgon” z Kasia Nosowoską z HEY (wyszło super :P),

 



  

 

znowu dwa razy Myslovitz solo ;), potem Sidney Polak i „To nie był film”,

 

 



  

Raz Dwa Trzy przy „Dlugości Dźwięku Samotności’ – z gitarą akustyczna, nie powiem, ciekawie im to wyszło ;),

 

 



  

 

 później okazało się że wśród widzów (a w zasadzie VIPów chyba :P) jest Dudek (!!!), który jest ponoć wielkim fanem Myslovitz, Jurek zostal zaproszony na scenę i dostał od chłopaków koszulkę z numerkiem „10” hihih :)

 

 


 

 

 Myslovitz zagrali „my” i „Chłopców” po czym wyszedł Tomek Makowiecki do „Dla Ciebie” (ależ się Artek uśmiechał i cieszył podczas tego utworu :) No ale Tomek był fenomenalny :P ).

 





 

 Kolejnym gościem był Marek Jałowiecki z Delonsow, który śpiewał razem z Myslo „O Peggy Brown”, z reszta to on  był autorem muzyki do tego utworu. Marek pogubil się trochę w tekście, Artek mu podsuwał nogą kartkę z tekstem, leżącą na podłodze, ale w końcu zaśpiewał pierwotna wersję – taką, która kiedyś wykonywał razem z Generalem Stillwelem:)

 


 

Edyta Bartosiewicz zaśpiewała „Chciał(a)bym umrzeć z miłości’ < na koniec dodała: „Ja też chciałabym umrzeć z miłości”, Rojek: „A kto by nie chciał?!”>.

 

 





 

 

 „Kraków” niestety był bez marka Grechuty, który się ponoć rozchorował, ale i tak zagrali ten numer super !!!! Ostatnim gościem był Leszek Możdżer, który towarzyszył im przy „Życie to surfing” i „Mickey’m” – powiem tyle – oba numery wyszły KAPITALNIE !!!!!!!!!!!! Przy Mickeym kompletnie odleciałam :) Nie obchodziło mnie nic, co działo się obok…. Czy ktoś mi wbija łokcie w żebra, czy barierka się przesuwa, czy ktoś mnie kopie – to wszystko było nieistotne, jakby za szybą, bo tam i wtedy dla mnie była tylko muzyka, te dźwięki, te światła… Rozpłynęłam się… Ktokolwiek z was choć raz słyszał Mickey’ego na pewno go pokochał, to teraz sobie wyobraźcie te gitarki w połączeniu z FORTEPIANEM … Po prostu MAGIA …

 






 

 

Po tym utworze zeszli ze sceny, że niby to już koniec, ale zaczęliśmy wołać o bisy – wiadomo ;). Wyszli i zagrali. Świetnie :) Artek pyta ‘A co chcecie???”. W końcu zaczęli od „James, radiogłowi i żuk z rewolwerem jada do nikąd”, a jako drugi utwór zagrali „Myszy i ludzie” – jedną z moich najbardziej ukochanych piosenek… Myślcie sobie o mnie co tam chcecie – to było tak piękne, że się poryczałam …Majstersztyk nad majstersztykiem. Ta solówka Wojtka, ta perkusja Lali… Ten wokal Artka … Nie do opisania. A na koniec numer – jak powiedział Rojek – przygotowany tylko w 50% - caly myk polegał na tym, że… lala i Artur zamienili się miejscami – Lala dorwał mikrofon, a Rojek siadł za perkusją :) Było super !!!!!!!!!!! Tym oto sposobem wykonali ‘Historię jednej znajomosci’ , Lala siadł sobie tak boczkiem na scenie, Artek delikatnie uderzał w perkusje :P Później Wojtek zaczął przedstawiać cały zespół… Po chwili dołączył się do niego Artek i zaśpiewali razem „A teraz idziemy na jednego, a teraz idziemy wodke pić” (lol ;)) Zanim zeszli, objęli się wszyscy wspólnie i kłaniali się publiczności, ludzie wiwatowali … Potem zniknęli …  Koncert się skończył. Absolutnie i bezsprzecznie piękny koncert. Wspaniały. Genialny. Nie znajduję słów, żeby go opisać. Było bosko :) Po koncercie miałam ciarki na całym ciele przez ponad pół godziny. Nogi jak z waty, ręce mi się trzęsły, nogi mi się trzęsły, cała się trzęsłam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, co robię. Wszystko, co mnie martwiło, zrobiło się nagle nieważne. I to wszech ogarniające uczucie szczęścia, zatykające od środka. Ludzie, życzę Wam wszystkim, żebyście coś takiego przeżyli :) Z resztą obejrzyjcie sobie – w piątek na TVP2 będzie ponoć relacja z koncertu – i wypatrujcie czegoś takiego małego zielonego w dredkach bo to ja :D Stalam nad takim rozwieszonym transparentem na barierce, przez jakieś dziewczyny o treści „Dziewczyny z Żor kochaja Myslovitz” :P Blagam wczujcie się w klimat, który tam panował :) Bo było … ehh… no… k..wa… WSPANIALE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!





  

 

A na samym początku koncertu, przestrzeń pomiędzy barierkami, a sceną wypełnili ludzie, z plakietkami „VIP” :P Ja miałam aparat i próbowałam robić jakieś zdjęcia, ale wiecie jak to jest, ludzie skaczą i za bardzo nie ma jak : Poprosiłyśmy więc jakiegoś faceta, który stał przed nami (był z tych całych Vipów), czy nie mógł by robić naszym aparatem zdjęć. Popatrzył się na nas nieco dziwnie, ale się zgodził :P Robił zdjęcia przez cały koncert !!!!!!!!!!!!! Wyszło z całego dnia prawie 200 ;) A pod koniec koncertu facet mi daje wizytówkę z adresem mailowym, żebym mu wysłała, patrzymy potem na ten adres, a to chyba dziennikarz Trybuny Śląskiej, wcześniej Gazety Wyborczej ;) Byłyśmy w małym szoku :P Nie wiem co prawda, jak ja wyśle te zdjęcia, bo zajmują hihih prawie 70 MB :P

 

Wróciłyśmy w szoku do domu, a na następny dzień do szkoły … Dobrze że miałam na 9 ;) Ale i tak spałam tylko 5 godzin :P Tylko ze kurde warto było ;) O szkole nie chce mi się teraz pisać, powiem tyle, ze jak na razie klasa średnia, zobaczymy jak to później będzie :

 

Ehhh koncert był BOSKI !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)

 

Wow ale mi dlugaśna notka wyszła :P:P:P

 

 

tabakaaa : :