Najnowsze wpisy, strona 10


lis 16 2005

Duuużo lepiej :)


Komentarze: 5

Ta wcześniejsza notka była po prostu napisana na swieżo :P Popłakałam sobie potem chwilkę ... I stwierdziłam, że to wystarczy. Po prostu :) Doszłam do wniosku, ze widocznie tak miało być, i nie byliśmy dla siebie, bo gdybyśmy byli, to wszystko by się udało. I kiedyś się jeszcze uda, ale widocznie nie z nim i nie teraz :P (chociaż wcale bym się nie gniewała, gdyby sie udało teraz i z nim ;)).  Ciągle mam motylki w brzuchu, ale cóż, to też minie. Wkrótce :) Zamiast rozpamiętywać i żałować, postanowiłam wziąć się za siebie.  Po upadku nastąpiła więc szybka poprawa i wprowadzenie w życie wielu uzdrawiających reform :D

Dzisiaj był własnie pierwszy dzień wdrażania reform w życie... I powiem szczerze, że jest dobrze !!!! Bardzo dobrze ... Aż dziw, ze nie wpadłam na taki pomysł wcześniej... Humorek dopisywał świetny przez cały dzień... Oby jak najdłużej ;)

Będzie dobrze, co by miało nie być ;)

tabakaaa : :
lis 15 2005

konfrontacja z rzeczywistością...


Komentarze: 3

Trach, bum i nie ma już nic. Cała nadzieja, która żyła we mnie mniej więcej od lutego pękła jak bańka mydlana. I niby wiedziałam już o tym od dawna, miałam świadomość, to jednak konfrontacja z rzeczywistością jest bardzo bolesna.

Czy ja kiedyś tez znajde szczęscie u boku ukochanej osoby??????

Ale z kim, jesli nie z nim ??? :(

Boli ...

tabakaaa : :
lis 05 2005

Wycieczka - wspomnień kilka ;)


Komentarze: 8

Jeśli ktoś nie lubi czytać dłuugich notek z wieloma, czasami bezsensownymi zdjęciami, spokojnie może sobie czytanie tej odpuścić … ;)

 

Od 19 do 21 października, jak już wspomniałam, byłam na wycieczce w Bieszczadach z klasą moich kochanych kumpelek :D Teraz więc będzie fotorelacja :P  (tam gdzie pisze zdj wkrótce będą zdjęcia ;))

 

Na wycieczkę wyjechaliśmy (a przynajmniej mieliśmy wyjechać :P) o godzinie 7, więc musiałam wstać o 6, czyli nic nowego, tak jak codziennie do szkoły :P Ale nikt nie powiedział, ze „codzienne wstawanie do szkoły” jest przyjemne, o nie, i ja sobie kiedyś odeśpię za wszystkie te szkolne czasy :P W każdym razie spieszyłam się jak głupia, ale oczywiście i tak się spóźniłam kilka minutek (no może kilkanaście, nie wiem dokładnie :P), bo nam sąsiad zastawił garaż swoim samochodem i go musieliśmy wołać … (hehe wyparadował w piżamce na polko … :P) . Moje spóźnienie było jednak niczym w porównaniu do opóźnienia, z jakim przybył na miejsce inny kolega, bo czekaliśmy na niego chyba z pół godziny ;)

Droga była przed nami dłuuuga, ale w sumie się nie dłużyło (mnie przynajmniej :P), bo sobie siedziałam z Elą i gadałyśmy cały czas jak najęte :D (ciekawa jestem czy inni słyszeli o czym gadałyśmy :P:P:P) Poza tym  podróż umilał „Ostry-band” (to od przezwiska jednego z kolegów :P), który przez całą drogę śpiewał różne piosenki, od jakichś popularnych na przyśpiewkach ludowych kończąc ;) (to zdjęcie miało numerek „…666”, ciekawe czy to przypadek :P ;))

 

 

Po drodze zwiedzaliśmy jakieś miasteczka, Stary Sącz na przykład i Biecz, z tego co pamiętam… W tej drugiej mieścinie wychodziliśmy na wieżę (chyba ratuszową :P) po 184 bodajże schodach, hmm nie powiem, pod koniec już się trochę kręciło w głowie, ale widoczki były fajne :D (a szczególnie fajnym widoczkiem to my jesteśmy :P)

Zatrzymaliśmy się jeszcze przy takich skałach jakiś, nie wiem dokładnie gdzie one były i co to były za skały, ale fajnie wyglądały :D Oczywiście wszyscy musieli na nie od razu wejść :P

To my pięknie pozując ;)

A to koledzy, którzy robili … nie pamiętam co, ale coś tam udawali :P (a Mariusz, na co zwrócili obydwoje moi rodzice uwagę, znalazł ładnego kozaka ;) hehe )

A na tym zdjęciu miał zostać uchwycony plakat reklamujący koncert Dody chyba w jakimś mieście, niestety autobus ruszył i zostało nam zdjęcie fragmentu polskiej drogi :D (a jakże :P)

W autobusie, po kilku godzinach jazdy już nam odwalało i przyjmowaliśmy najróżniejsze pozycje :P

 

Po przyjeździe na miejsce zostaliśmy rozlokowani po pokojach. Nas było 6 i wszystkie pchałyśmy się na drzwi. Aga nie mogła ich otworzyć, bo jak się później okazało cały czas pchała klucz nie do tej dziurki co trzeba :P (swój udział pewnie miał też stale obecny śmiech :P). Po długich bojach drzwi się otworzyły, ale my, przez to że ciągle na nie napierałyśmy, po prostu zaklinowałyśmy się wszystkie w drzwiach, tak że nie mogłyśmy się ruszyć ;) hehehe :P Nasi koledzy przebrali się w dresy … ;)

A w superowym „hoteliku” oprócz naszej wycieczki była jakaś inna i ludzie stamtąd robili zdjęcia wszystkiemu (w sumie do tej pory nie wiem po co :P), weszli do pokoju w którym wszyscy siedzieliśmy i zaczęli robić zdjęcia. Zrobili też Przemkowi ;) Hmm ciekawe co tam im wyszło :P:P:P

Ja ciągle bawiłam się nożem (już kiedyś mówiłam chyba, że ja po prostu musze mieć coś w rękach, żeby się bawić, bo inaczej zwariuję :P) (i widać nasz suto zastawiony stół :P -> jedzenie mieliśmy mieć we własnym zakresie … ;))

 

Dziewczyny mają manię robienia mi rogów z dreadów heheh ;)

Na naszych zsuniętych łóżkach wiadomo, orgie :P (żarcik ;))

Drugiego dnia poszliśmy na Tarnicę, widoki prześliczne, tylko strasznie się nam źle szło, a poza tym przewodnik gnał do przodu i nie oglądał się do tyłu, co trochę irytowało :P A poza tym był ŚNIEG !!!!!!! ;)

Krzyż na szczycie :D

A to my :D

I krajobrazy .. (ŚNIEG, ŚNIEG, ŚNIEG !!!!!!!! ;)  W sumie na zdjęciach wydaje się że jest mało śniegu, ale tak naprawdę było duużo ;) Nawet po kolana :P)

 

W drodze powrotnej koledzy znaleźli drzewo, które jest według nich świetnym przykładem wykresu zależności czegoś tam od czegoś tam (widać że mat-fiz :P), więc musieli zrobić zdjęcie :P (ja tam nic nie widzę, no ale pomijam ;))

Kiedy wróciliśmy padnięci, zmęczeni, brudni i spoceni okazało się, ze do pokoju nie wejdziemy, ponieważ koleżanki (i koledzy), którzy byli chorzy gdzieś sobie poszli razem  kluczami :D

Wieczorem naszła nas ochota na naleśniczki … Zrobiłyśmy więc zrzutkę i poszłyśmy do sklepu po materiały na .. 70 naleśników ;) Później okazało się, że kolegom zabawy w kuchni się spodobały, i to oni wszystko robili ;)

A oto nasz mikserek :D (elektrycznego na wyposażeniu nie było :P)

I procesu twórczego naleśników ciąg dalszy :D

 

Takie nam ładne powychodziły … ;)

W ogóle śmiechu było przy tym gotowaniu… :P Po dokładki ustawiały się kolejki ;) Potrzebny był więc „bramkarz”, którego funkcję pełniła… Aga, a któżby no :P („ża futrynę!!!!!!!” :P). W ogóle okazało się, ze ci koledzy to nie są tacy lewi w tym gotowaniu, wszyscy umieli podrzucać naleśniki i to nawet nie na raz, tylko po trzy, cztery razy w powietrzu :P Normalnie byłam w szoku ;) Ale mi też się udało podrzucić :D (Adze chyba nawet dwa razy, ale Majzer tego nie uchwycił !!!! potem biedna chodziła i żaliła się wszystkim :P (nie wiem kto był bardziej biedna, ona, czy ci którzy musieli tego słuchać, czyt. wszyscy :P ;)))

Hmm a te zdjęcia chyba nie wymagają komentarza ;)

 

Koledzy dobre humory mieli po prostu :D

 

Dawid zasnął… ;( (to po prostu TRZEBA BYŁO sfotografować :P:P:P Spał tak NA WZNAK :P ;))

A tu nóżki Agi i Michała, którzy na mnie leżeli, jest też filmik, ale kurcze no nie uchwyciłam jak robili papa :P heheh ;)

W trzeci dzień była już mniej ładna pogoda, w zasadzie wiało jak cholera … ;) W ogóle trasa miała być prosta, łatwa i przyjemna, a taka nie była, na dodatek przewodnik znowu grzał jak opętany ;)

 

Te 10 minut do schroniska szliśmy chyba z pół godziny… Ale strasznie wiało i normalnie się nie dało iść szybciej !!!! Szliśmy grzbietem jakiejś góry i w ogóle było tak szaro ;) Jak widzieliśmy z dołu pierwszą część grupy, która trochę nam odskoczyła, widać było tylko kontury ich postaci, i wyglądało to jak jakiś kadr z Władcy Pierścieni normalnie :P

 

Majzer zniewieściał :P (to już było, gdy schodziliśmy ;))

A my się pozamieniałyśmy butami :D (żadna nie miała swojego :P)

W drodze powrotnej … ;)

A my układałyśmy się, żeby zasnąć chyba z pół godziny, tylko oczywiście nam nie wychodziło :P Uśmiałyśmy się przy tym jak nie wiem, że w ogóle już nam się później nie chciało spać :P Ale że tak ładnie wyglądałyśmy Aga powiedziała, ze zrobi nam zdjęcie :P Miałyśmy więc udawać, że śpimy.. Padło hasło „Dobra, nie śmiejemy się…” Tylko ze ja kurcze nie mogłam wytrzymać i wkradł się na usta mały uśmieszek … ;)

Po drodze był postój na załatwienie swoich najbardziej podstawowych potrzeb fizjologicznych w lesie, więc poszłyśmy wszystkie razem:D Potem goniłyśmy autobus heheh ;)

Moni było zimno … ;)

Przemek lubi robić głupie miny :D

I na koniec wycieczki miły akcent, zupełnie z nią nie związany … ;)

Nie ma co, faaaajnie było ;)

tabakaaa : :
paź 31 2005

;)


Komentarze: 7

Heheh dzisiejsza notka będzie pozbawiona tonu refleksyjno-filozoficznego, na co pewnie większość zareaguje odetchnieniem z ulgą :P

A tonu owego nie będzie, gdyż wesoła jestem ogólnie rzecz biorąc dzisiaj :) Wczoraj byłam u rodzinki w Rzeszowie i na wschodzie… Wiecie co stamtąd przywiozłam ??? (poza wygrzebanym gramofonem Bambiono i winylowymi płytami Tercetu Egzotycznego… ;)) TRAMPECZKI !!!!!!!!!!!!!!!! ;) Na które polowałam już od wakacji :D Tzn. może niedokładnie na takie, jakie mam, ale w każdym razie polowałam na trampeczki i trampeczki dostałam :D

A oto i one :P Pod spodniami :P

Hihih ;) Pod spodniami ujęcie w lustrze numer 2 ;)

 

Lewy w (prawie) całej okazałości :P (odbicie lustrzane again ;))

Oba na tle drzwi :D

I jak ładnie się na półce prezentują … ;) hihihi :P

Błagam, tylko nie insynuujcie mi, ze jestem świrem ;) Wiem o tym dobrze :P

 

A u rodzinki było całkiem ciekawie :D W czasie drogi „do” wysłuchałam fragmentu streszczenia odcinka nr 2630 „Mody na sukces” w wykonaniu mojej babuni (od wysłuchania perypetii bohaterów w większej ilości odcinków uchroniło mnie posiadanie discmana ;)). Później pojechaliśmy do takiej małej miejscowości na groby… W kościele ludzie dziwne trochę patrzyli na moje włoski, no ale przemilczę ;) Mój brat miał ubaw :P (na cmentarzu kazali mi ubrać kaptur hehe ;)). Następnie pojechaliśmy do domku, w którym kiedyś mieszkała moja mama, tam zastaliśmy zasuszonego martwego szczura na środku ;) Zmarzłam tam okropnie i bałam się wykonywać jakiekolwiek ruchy :P Potem pojechaliśmy już do cywilizacji, do Rzeszowa, do rodzinki :D Pogadałam trochę z kuzynczką :P (Ewka kurde nie denerwuj mnie i ZRÓB COŚ młotku :P) , pogłaskałam pieska za uchem, straszyłam małe dziecko samym widokiem ;), zjadłam trochę dobrych rzeczy , dostałam trampeczki (!!!!!!!!!!! Dziękuje jeszcze raz:P) i ogólnie było pozytywnie :D

 

Jedyny negatywny aspekt to przeziębienie :P No i świadomość zbliżających się sprawdzianów….

 

Ale co tam się będę przejmować ;)


 

tabakaaa : :
paź 22 2005

Głupia sprawa...


Komentarze: 5

Troszeczkę mi dziwnie. Nie wiem co mam myśleć ... Wszystko się zmienia. Tego się nie spodziewałam, ani trochę. Anka, jak ja cię proszę, wybij to sobie z głowy :/ (Anka to ja, czasami mówię do siebie ;)).

Druga sprawa. Chyba powoli tracę nadzieję... Tymbark radzi "Poznaj prawdę", a ja chciałabym, serio bym chciała. I co z tego?! Chcieć to ja sobie mogę, nie ode mnie to zależy. A jeśli się nie dowiem w najbliższym czasie, chyba sobie dam spokój. Bo to trwa już zbyt długo.

A Bieszczady? Piękne o tej porze roku.

Było miło :)

tabakaaa : :