Najnowsze wpisy, strona 7


mar 04 2006

nowy miesiąc, wcale nie nowe życie.


Komentarze: 6

Marzec już mamy, a mną targają sprzeczności. Związku żadnego pomiędzy twymi dwoma faktami nie ma, o ile ten pierwszy był raczej luźną obserwacją i wnioskiem na początek, o tyle do drugiego nie mam już takiego lekkiego stosunku.

 

Coś się dzieje. Od jakiegoś czasu nie umiem sformułować swoich myśli, nie potrafię się wysłowić, zapominam pewnych wyrazów, nie wspominając już o opowiadaniu o swoich uczuciach, któremu zawsze towarzyszy zakłopotanie, zdenerwowanie i ogromna chęć powiedzenia tak wiele, że w końcu staje na niczym, no może oprócz zdawkowego, wyjąkanego w wielkich mękach „no wiesz...”. Nie wiem, co się ze mną dzieje, nie potrafię zebrać myśli, a jeśli już się uda, za chwilę znowu uciekają. Potrafię odpłynąć naprawdę daleko, siedzieć pół godziny ze wzrokiem martwo utkniętym w jednym punkcie, nie wiedząc na dobrą sprawę co się wokół mnie dzieje, i myśląc w zasadzie o niczym, bo ciągle o tym samym. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, co zrobić z rękami, co zrobić z włosami, co zrobić z oczami, nie mogę znaleźć sobie miejsca. Mam albo ochotę śmiać się, albo płakać, nic poza tym, żadnych stanów przejściowych. W jednej chwili czuję przypływ dobrej energii, nadzieja dodaje mi skrzydeł i wydaje mi się, że świat należy do mnie, za moment mam ochotę coś rozwalić, czymś rzucić, jestem bezsilna, a wszystko wokół zdaje się być beznadziejne. Tak samo z jedzeniem, albo pożeram w tempie ekspresowym wszystko, co akurat mam pod ręką, albo nie jem nic, tylko grzebię widelcem po talerzu. Każdej wykonywanej czynności towarzyszy ta sama myśl, z tego samego powodu się budzę, jem, rozmawiam, chodzę spać... Trochę jestem jakby obok, bo nie żyję naprawdę, to nie jest życie dla życia, ale życie dla tego, lub przez to, albo może lepiej jedno i drugie. Czasem jest mi z tym bardzo dobrze, czasem okropnie. Najgorsze, że to „czasem” dzieli w czasie może jakieś piętnaście minut. Postanawiam sobie „dość, koniec z tym”, a za chwilę pławię się w tym i jest wcale miło. Nie mówiąc już o tym co się ze mną dzieje, gdy ma miejsce coś, co daje nadzieję, nawet jeśli trwa ona kilka ułamków sekundy. Świruję.

 

A teraz akurat jest to „czasem”, kiedy mi pasuje.

 

Tylko czy to nie jest tak na dłuższą metę trochę groźne ?!

 

 

tabakaaa : :
lut 28 2006

bezsilność wkurza.


Komentarze: 2

Zaraz oszaleję. Serio !!!! Zawieszam się średnio co 5 minut, odpływam myślami co 30 sekund. Czy to normalne ?! Nie, zdecydowanie nie.

 

Żeby chociaż było warto...

 

A zapewne nie jest.

 

I co teraz ?

 

Przepraszam że to moje notki w ostatnim czasie takie lakoniczne, ale nic więcej z siebie wykrzesać nie mogę. Stałam się (o ile jeszcze w ogóle można mnie uznać za obecną w rzeczywistości) nudna, monotematyczna i ogólnie rzecz biorąc męcząca. A najgorsze, ze nie mam na to najmniejszego wpływu, a naprawdę, chciałabym bardzo.

 

 

tabakaaa : :
lut 27 2006

Po.


Komentarze: 0

I co ja mam teraz powiedzieć ?! Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Chodzę od dwóch dni nieustannie z wielkim rogalem na buzi i nic na to nie poradzę – bo naprawdę było fajnie. I nie chodzi tylko o to, że on tam był, choć niewątpliwie było to ogromnym plusem, ale i poza tym świetnie się bawiłam.

 

A teraz nie wiem co jest grane. Pomoże ktoś ?!

tabakaaa : :
lut 16 2006

Bez tytułu


Komentarze: 3

Niech to wszystko szlag jasny trafi !!!!!!!!! Coś co przez rok misternie ukrywałam teraz właśnie może się wydać... W zasadzie wydało się... W najmniej odpowiednim momencie pewne informacje trafiły tam, gdzie pod żadnym pozorem nie trafiły... Pozostaje mi tylko liczyć na pozostawiającą co nieco do życzenia inteligencję pewnej osoby... Normalnie coś mnie rozwali za chwilę !!!!! Taaaaka jestem wkurzona !!!!

A dzisiaj mogło być całkiem miłym i fajnym dniem. W zasadzie nawet było. Do pewnego czasu oczywiście ;)

Ehh no nie moge myślec w tym momencie o niczym innym :( BŁAGAM żeby nic się nie wydało :(

tabakaaa : :
lut 07 2006

Małe zmiany...


Komentarze: 5

Ten pomarańczowy już mi obrzydł. Nie żebym nie lubiała pomarańczowego, ba, wręcz przeciwnie, ale ten był taki słodziudki i mdły, że aż patrzeć na niego nie mogłam. Więc zmieniłam na zielony, trochę, mówiąc kolokwialnie, oczojebny, ale niech już będzie :)

A u mnie? Powiedziałabym, że odbijam się od dna. W zasadzie już chyba się odbiłam. Więc teraz może iść już tylko ku lepszemu :)

W jak najbardziej odpowiednim momencie, dodam.

tabakaaa : :